środa, 9 grudnia 2015

Bunt zmarłych

Nareszcie! Po miesiącach starannych poszukiwań perełek gnoju w ponurym bagnisku horrorów, natknęliśmy się na twór, który nie dość, że idealnie wręcz pokrywa się z definicją "gniota", należy także do dość rzadko u nas widywanego podgatunku - zombie movie. Strzeżcie się więc nieszczęśnicy, lękajcie się, przeklęci, którzy stąpacie po tej ziemi - oto buntują się zmarli!


są głodni wściekli i martwi tak bardzo oj nie bałdzo
źródło: filmweb.pl




Fabuła jest bardzo prosta, ale tak niewiarygodnie rozwleczona i rozdrobniona, że ciężko ją zwięźle opisać. Mamy tu pełno wątków i postaci pobocznych, które twórcy powciskali wszędzie, gdzie się tylko dało, ale samo jądro tego fiaska stanowi Shadow, więzień skazany na śmierć, i Solitaire, która dwadzieścia lat później odsiaduje wyrok w jego dawnej celi i doświadcza dziwnych wizji z nim związanych. Brzmi ciekawie? Wcale tak nie jest. Zostajemy zasypani górą nieistotnych informacji, a nie dowiadujemy się chociażby, jak matka głównej bohaterki przecięła sznur, którym była przywiązana za nadgarstki do sufitu. Bo chyba nie złapała sztyletu między palce u stóp? Zresztą, mniejszych lub większych absurdów jest tutaj od groma; widać, że Derek Wan zdecydowanie lepiej sprawdza się w roli operatora filmowego, niż reżysera.


Włączając wykreowanego przez Wana potworka decydujemy się nie tylko na zanurzenie po szyję w smrodliwym szambie miałkich i niepotrzebnych wątków. Otóż na samym dnie tego ścieku, niczym fundament lepianki skleconej przez niezgułę, tkwi mieszanina przeróżnych gatunków i podgatunków filmowych.  Z początku rzuca się w oczy kiczowata, sprawiająca wrażenie wyrwanej ze wstępu do pornola, erotyka, do tego dochodzi żenująca ilość walk ukazanych na modłę azjatyckich filmów o mnichach Shaolin, parę akcji rodem z dramatów więziennych,  szczęśliwie jednak przeważa zombie movie. Mieszanka ta nie wygląda i nie pachnie zachęcająco - ale czego innego spodziewaliście się na dnie szamba?



zmutowane dziecko mutant baby rozszarpuje gardło śmierć dziewczyna krew cycki
źródło:slantmagazine.com



Możemy sobie darować dokładniejsze opisywanie wątku głównego, gdyż składa się on z mniej lub bardziej luźno powiązanych ze sobą elementów, zawieszonych gdzieś w eterze. Jeśli zaś chodzi o bohaterów, mamy tu przede wszystkim wspomnianych Shadowa i Solitaire, a także całą gromadę postaci pobocznych (o których za chwilę).
Pomimo jednak, że Shadow jest głównym bohaterem, nie ma o nim zbyt wiele do powiedzenia. Ot, zwykły, czarny (hehe) charakter o spiczastych zębach, nadludzkiej sile i z zamiłowaniem do podejrzanych obrządków. Niewiele ciekawsza jest zresztą Solitaire, ze wszech miar irytująca więźniarka- samotniczka, która sama sobie nadała przydomek (po całym jednym morderstwie) i doskonale opanowała sztuki walki. Ubaw po same pachy.


zombie krew cycki naprawdę dużo cycków czasem błyśnie dupa
źródło:prisonmovies.nfshost.com


Trochę lepiej prezentują się inni bohaterowie, płytcy co prawda i jednowymiarowi, ale mający szansę na wzbudzenie w zrezygnowanym widzu namiastki zainteresowania.​ Warto tu wymienić ciężarną więźniarkę (przyznacie chyba, iż kobiety w ciąży w tak krwawych filmach sugerują dość paskudne akcje), wykorzystującego​ osadzone lekarza czy też "starszą siostrę" (nawiązanie do shawshankowskich​ sióstr?) Mondo, silną i brutalną kobietę, swego rodzaju samicę alfa. Niestety, po pierwszych błyskach nadziei wszyscy oni (może oprócz ciężarnej) tracą nasze zainteresowanie,​ pozostawiając bezbronnych na pastwę straszącego fatalnym wykonaniem filmu.
"Fatalne wykonanie" nie odnosi się jedynie do nieciekawej pracy kamery i ziarnistego obrazu, ale i do warstwy dźwiękowej. Muzyka, o ile można w ogóle tego terminu używać, brzmi niekiedy, jakby skomponował ją ostro wstawiony szef kuchni, używając w tym celu jedynie sztućców i garnków. Gra jednak na tyle cicho, że można się przyzwyczaić. Znacznie gorzej jest z odgłosami stanowiących dużą część filmu walk. Co chwila dają się słyszeć plaśnięcia czy uderzenia rodem z wczesnych komputerowych bijatyk, a to potrafi zaboleć widza mocniej niż uderzane na ekranie postacie. Horror w pełnym znaczeniu tego słowa.


Chyba nikogo nie zdziwię stwierdzeniem, że aktorzy prezentowali poziom oscylujący gdzieś pomiędzy szkolnymi jasełkami a "Masakrą cheerleaderek". Sztywność i sztuczność aż biją po oczach, a kompletnie nienaturalna deklamacja aktorów potrafi uśpić skuteczniej niż Propofol.
W sukurs przysypiającym widzom przychodzą wspomniane wcześniej, licznie występujące tu absurdy, nieraz zmuszające do zadania sobie podstawowego pytania: what the fuck? By nie być gołosłowną- kiedy doktorek daje Mondo zastrzyk, całkowicie opróżnia strzykawkę, jednak w następnej scenie pojemnik jest znów pełen. Albo- kiedy na początku filmu martwi więźniowie są wrzucani do zbiorowej mogiły, tylko paru ostatnich zawinięto w worki. Albo fakt, że Emily chcąc nakarmić swoje dziecko zdaje się nie zauważać, że potomek wydaje się delikatnie zdeformowany. Albo brama, samoistnie otwierająca się przed Solitaire na końcu. To tylko próbka ciężkostrawnej dawki głupot, jaką raczą nas twórcy, a zapewniam Was, że w filmie znajdziecie ich o wiele, wiele więcej.
Podsumowując- tak nudnego filmu nie widziałam już od bardzo dawna. Pod tym względem "Bunt" przypomina mi bardzo "Istoty"- choć bardzo krótki, potrafi dłużyć się w nieskończoność. Fabułę rozmieniono na atomy, więc nie da się o niej napisać niczego sensownego bez przynudzania. Jeżeli koniecznie chcecie zmarnować swój czas, równie dobrze możecie przeczytać Encyklopedię Polityki. Gwarantuję, że dostarczy Wam dokładnie tyle samo rozrywki.


,
Shadow jest ojcem pasjansa trololo.
źródło własne




Oceny:

Fabuła: 4
Klimat: 2
Udźwiękowienie: 2
Gra aktorska: 7.5
Czarny charakter: 4.5

Całokształt: 2






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosimy o nie używanie komentarzy w celach autopromocyjnych; wpisy takie będą prędzej czy później usuwane.