poniedziałek, 29 grudnia 2014

Chupacabra

Kiedy pół roku temu skończyłam pisać recenzję "Góry śmierci" byłam przekonana, że nic gorszego mnie już nie spotka, jednak przyznaję, że nasi dzisiejsi goście stanowią poważną konkurencję dla misiowatych Yeti. Jeśli chcecie wiedzieć, jak, zdaniem Terry'ego Ingrama, wyglądają legendarni krwiopijcy, wybierzcie się z nami do Alamo, by stawić im czoła... ale lojalnie ostrzegam, że to będzie ciężkie starcie.

Artuditu Sifripioł c3po
źródło: filmweb.pl




W teorii jest... normalnie. Przynajmniej jak na horror. Główny bohater, policjant z wydziału antynarkotykowego, zostaje wezwany do obejrzenia miejsca morderstwa członka kartelu. Wraz z nową partnerką szybko odkrywa jednak, że zbrodni nie dopuścił się człowiek ani żadne ze znanych szerzej zwierząt. Nie, proszę pani, nie, proszę pana, to wszystko sprawka stada przepotwornych "chupacabras"!
W praktyce wygląda to tak, że oglądamy na zmianę to naszego policjanta, Carlosa, topornie wklejonego wraz z motocyklem na słynne teksaskie szosy, to znów koszmarnie wyglądające (a jeszcze gorzej animowane, co, jeśli spojrzycie na zdjęcia poniżej, uznacie za nie lada sztukę) mityczne bestie atakujące wszystko, co się rusza.

Rzecz jasna, w scenariuszu jest cała kupa niedopowiedzeń i nieścisłości, jak choćby chupacabry, które- wbrew swojej nazwie- po zaatakowaniu ofiary wzgardzają ambrozją sączącą się z otwartych ran i odchodzą, nie skosztowawszy nawet kropelki. Albo wścieklizna, która na nasze pokraki działa jak napój Panoramiksa. Albo drewniana klapa na środku parkingu, którą nikt się przez całe lata nie zainteresował. Takie absurdy można mnożyć i mnożyć, bo w filmie znajdziemy ich przebogate złoża.
Posunęłabym się do stwierdzenia, że nawet "Góra śmierci" była bardziej przemyślanym projektem; w ciągu całego seansu komiczne oblicza potworów mogliśmy podziwiać zaledwie przez parę krótkich chwil. Tutaj jest inaczej, obrzydliwe paszcze chupacabr pojawiają się na ekranie co i rusz, więc przygotowując screeny do dzisiejszej recenzji, doprawdy mieliśmy w czym wybierać.


walka o bistworka? nie, stworka warka na bachorka
Stworka warka

W ciągu dziewięćdziesięciu boleśnie długich minut filmu bezlitośnie katowane są nie tylko nasze oczy, ale i uszy. Z początku nie jest źle, gdy kontemplujemy poranek Carlosa, przygrywa nam delikatna, dość nijaka latynoska muzyczka. Sęk w tym, że przez cały czas powtarza się ten sam temat, bądź garstka bardzo doń zbliżonych stylistycznie. Choćby na ekranie wybuchał fort Alamo, choćby z wysokości spadały na bohaterów martwe chupacabry (to tylko tak fajnie brzmi, nie łudźcie się), choćby nawet policjant szybował na motorze na dość niebagatelnej wysokości ponad samochodami - cieszyć nasze uszy będzie muzyka, która zbyt ślamazarna wydawałaby się i na pogrzebie. Równie udane są niektóre dźwięki, do tej chwili rozbrzmiewa mi w uszach skamlenie chupacabry żywcem wrzuconej do mikrofalówki. Serce się kraje.

Kurwo
źródło własne


Nadmieniać chyba nie muszę, że w "Chupacabrze" jest mniej więcej tyle samo ciężkiej atmosfery, co na Księżycu, tyle strachu, ile przy jedzeniu owsianki i tyle klimatu grozy, ile w "Teletubisiach". Tytułowych stworów nie sposób się bać, ich pokraczny sposób przemieszczania się i aparycja wzbudzą raczej dreszcz wstrętu, niż strachu. Jedyną rzeczą, która może potencjalnego widza przerazić, są chyba okropne grymasy twarzy, jakie prezentuje Carlos, marszcząc się i obnażając kły.
Mimo, że minusów tego dzieła jest naprawdę sporo, znajdzie się też parę pozytywów. Aktorzy (poza nielicznymi wyjątkami) w zasadzie dobrze się spisali, całkiem nieźle oddając emocje bohaterów i nie przesadzając z emfazą. Niby żadnych wielkich sław w obsadzie nie ma, ale z pewnością nie są to partacze bez żadnego doświadczenia.

Cieszy również inwencja bohaterów w kwestii eliminacji kolejnych hord chupacabr. Oprócz wspomnianych działań w stylu zestrzeliwania dziesiątek tych uroczych stworzeń w locie czy wpychania ich do mikrofalówek, uświadczymy między innymi wysadzania ich w powietrze czy, bardziej egzotycznie, likwidację za pomocą miksera. Nie można też narzekać na nudę, bo chociaż w wielu aspektach film jest podobny do, nie bez powodu przywoływanej, "Góry śmierci", tak jedno mu trzeba oddać - upchnięto w nim przyzwoitą ilość akcji. Nie jesteśmy skazani na oglądanie przez półtorej godziny Wielkiej Ucieczki Cymbałów Przed Straszliwymi Potworami®, mamy za to walkę, wybuchy, strzelaniny... A oprócz tego, niestety, parszywie animowane stworki, stratę czasu, smutek, żal, łzy i kolejny dziadowski horror. Precz z tym, precz!

Zjem twojego dziadka.
źródło własne


Oceny:

Fabuła: 5.5
Klimat: 2.5
Udźwiękowienie: 3
Gra aktorska: 6.5
Czarny charakter: 1

Całokształt: 1.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosimy o nie używanie komentarzy w celach autopromocyjnych; wpisy takie będą prędzej czy później usuwane.