źródło: filmweb.pl |
Brian Yuzna, człowiek związany z całkiem przyzwoitą serią "Reanimator", ostatnim dziełem raczej nie powala na kolana. "Ekspedycja" to film słaby z paru względów- schematycznej, całkowicie (no, może z paroma wyjątkami) przewidywalnej fabuły, drewnianej, nieprzekonującej gry aktorskiej czy też mikrej raczej zdolności do przykucia widza do ekranu- tak, pomimo opisanych we wstępie wydarzeń, czasem wieje tu nudą.
Przez cały seans towarzyszyło mi natrętne wrażenie, że gdzieś to już widziałam. I rzeczywiście- wiele rzeczy jest bardzo podobnych do... "Sharktopusa". Mamy więc nadętą panią naukowiec, mamy nieudolnego amanta, nie zabrakło też morskiego potwora, bez opamiętania siejącego zniszczenie.
I to zniszczenie konkretne, bo mimo, iż miejsce akcji jest właściwie tylko jedno, w dodatku dość ograniczone, nasz skorpion, mityczny Angkara-Murka, daje radę zabić praktycznie każdego, kto wypowie parę zdań w filmie. Robi to jednak, zdaje się, tylko w jeden sposób- przebijając ofiarę żądłem. No dobrze, raz trochę zmienił schemat, zmuszając jednego z bohaterów do cofnięcia się wprost na zaostrzony pal. Przyznacie jednak- wielkiej różnicy to nie robi.
źródło własne |
Przez prawie cały film potwór zachowywał się dość logicznie- a więc atakował z zaskoczenia samotne ofiary i znikał, zanim ktokolwiek zdołał zauważyć brak któregoś z kolei członka załogi. Jednak jakieś pół godziny przed końcem filmu Angkara-Murka decyduje się wyjść na platformę i... za żadne skarby nie chce wrócić do wody. Nawet wtedy, kiedy bohaterowie rzucają się nań z bronią, nawet, gdy rozlewają wokół benzynę. Do tego- podobnie, jak to było w przypadku Sharktopusa- nagle zdaje się nie pamiętać, że posiada śmiercionośne żądło. Dobrodusznie daje też czas bohaterom, by mogli się w spokoju naradzić, sam czekając grzecznie na zewnątrz...
Potwór bodaj tylko raz używa szczypców do walki- do unieruchomienia jednej z ostatnich ofiar. A szkoda, bo mógłby nimi elegancko pokroić wszystkich bohaterów. Cóż jednak z tego, że przez swą niefrasobliwość ginie (co zresztą jest do przewidzenia), skoro zdołał zapłodnić (!) przez brzuch (!) młodą dziewczynkę (!), czyniąc z niej wylęgarnię mitycznych Angkara-Murków?
Animacja nie stoi na tak krytycznym poziomie, jak w "Sharktopusie", ale nadal kuleje. Porażką tej produkcji nie można zresztą obarczać tylko biednego skorpiona, bo prawda jest taka, że zawinili wszyscy- od twórców drętwego scenariusza, po sztywnych aktorów, kreujących bardzo płaskie i antypatyczne postacie. Jedyne, czego udało się nie zepsuć, to muzyka- nieirytująca, nienachalna i dopasowana do sytuacji.
Aktorzy do tego stopnia zawalili sprawę, że momentami miałem wrażenie, jakbym oglądał niskiej klasy komedio-horror. Wrażenie co prawda nie tak silne, jak w przypadku "Sharktopusa" (porównania do tego filmu naprawdę są na miejscu), ale jednak występujące i mocno niszczące szczątkowy klimat.
źródło: jaydotdee.com |
Całki
"Ekspedycja" to film słaby, ale bez trudu znalazłbym masę gorszych. Trafił jednak na naszego bloga nie bez powodu- nie straszy, nudzi, momentami wręcz żenuje nieszczególną grą aktorów i animacją potwora. Poza tym imię Angkara-Murka niekoniecznie budzi pożądane przez twórców przerażenie. No i ten żart w napisach końcowych...
Jeśli już naprawdę nie będziecie mieli nic lepszego do roboty, możecie obejrzeć ten film. Ja jednak zawsze znajdę jakieś zajęcie lepsze od ponownego śledzenia poczynań pani biolog i wesołej kompanii rybaków-przemytników.
Oceny:
Fabuła: 6.5
Klimat: 3.5
Udźwiękowienie: 10
Gra aktorska: 4.5
Czarny charakter: 6.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prosimy o nie używanie komentarzy w celach autopromocyjnych; wpisy takie będą prędzej czy później usuwane.