źródło: filmweb.pl |
Nie wiem, co myślał sobie pan MacLean, pisząc scenariusz, ale to, co przed chwilą obejrzałam, bardziej zakrawa mi na szalone majaki odurzonego ciężkimi narkotykami człowieka, niż dzieło współczesnej kinematografii.
Cała fabuła opiera się w zasadzie na jednym schemacie- Sharktopus kogoś zabija, następuje scena z bezmózgim przystojniaczkiem i zarozumiałą Panią Naukowiec (okazyjnie pojawia się również zakochany w "Ośmiorekinie" tatuś), potem ujęcie żądnej sensacji, antypatycznej reporterki. I od nowa. I tak w kółko...
Choć sceny mordów w większości nie są tu zanadto widowiskowe, trafiają się wśród nich perełki, jak choćby podcięcie gardła ofiary macką (!) przez Sharktopusa. Budzi to jednak nie strach, lęk, nawet nie odrazę, a jedynie uśmiech politowania. Jak zresztą wszystko w filmie, na czele ze sztuczną, drewnianą grą aktorską, porównywalną do tego, co możemy zobaczyć w rodzimych serialach typu "Trudne sprawy". A może i gorszą.
Nawet zaangażowanie cenionego Erica Robertsa nie mogło ocalić dzisiejszego potworka od nieuchronnego fiaska, do którego (moim skromnym zdaniem) bardzo przyczyniła się nieudolna animacja tytułowego mutanta. W filmie padło zdanie: "Ten dziwoląg jest dowodem wielkiego postępu technologii". Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o samej produkcji.
źródło: gorestruly.com |
W scenariuszu zdarzają się mniejsze i większe potknięcia, że pozwolę sobie wymienić choćby scenę końcową, w której Sharktopus zapomina, że ma macki, przez co nie może dosięgnąć bohatera. I co z tego, że przez cały film radośnie wymachiwał nimi na wszystkie strony, siekając plażowiczów?
Nad fabułą jednak nie ma się co znęcać, to by było jak kopanie leżącego, dogorywającego anemika. Problem w tym, że jakakolwiek obiektywna próba opisania tego filmu przypomina takie kopanie.
Nie byłby to film najgorszy, gdyby kręcono go z nastawieniem na oldschoolową komedię (na co wskazywałyby liczne, niektóre całkiem niezłe, gagi). Niestety, "Sharktopus" opisany jest jedynie jako "horror / sci-fi", więc pod właśnie tym kątem jest oceniany. I wypada bardzo, bardzo źle.
Efekty specjalne i animacja po prostu leżą na obu łopatkach. Coś takiego byłoby do wybaczenia w produkcji sprzed piętnastu lat- nie trzyletniej! Ja rozumiem, że realistyczna animacja rekina z ośmioma niezależnymi od siebie mackami nie jest sprawą prostą, ale jeżeli twórcy zdecydowali się podjąć tego zadania, to niech się z niego wywiążą.
Źródło: gorestruly.com |
Niestety, ciekawy, niesztampowy pomysł na głównego złego (znacie jeszcze jakieś filmy o rekino-ośmiornicy?) nie okazał się wystarczającym antidotum na słabe, niemal, nie bójmy się tego słowa, amatorskie wykonanie. "Sharktopusa" nie ogląda się dobrze, według mnie głównie przez wspomnianą już grę aktorską.. Trudno powiedzieć, czy sztuczniejsza jest tu animacja "Ośmiorekina", czy popisy odtwórców większości ról.
Podsumowując, dzisiejszy wieczór był dla mnie wyjątkowo nieprzyjemny. Zmarnowałam bezpowrotnie bite półtora godziny na coś, co żadną miarą za horror uchodzić nie może, widziałam największe jak dotąd marnotrastwo potencjału dzisiejszej technologii i zszargałam nerwy słuchając sztywnej recytacji aktorów. Dobrze przynajmniej, że nie zerkali na kamerę.
"Sharktopus" jest filmem, który gorąco odradzam nawet największym masochistom. Internet pełen jest produkcji o niebo lepszych, jeżeli więc już macie tracić czas przed komputerem- straćcie go tak, by nie żałować.
Oceny:
Fabuła: 6
Klimat: 3
Udźwiękowienie: Raptor - 7, Nic śmiesznego - 5
Gra aktorska: 3
Czarny charakter: Raptor - 6.5, Nic śmiesznego - 3
no co wy chcecie Pani Ukośna i Panie Prosty...
OdpowiedzUsuńna waszym miejscu dorwałbym scenarzystę i wyciągnął numer do jego deelaera :D
jak widać warto :D:D:D
Warewolf