Źródło: filmweb.pl |
"Oszukać Przeznaczenie 4" jest tworem Davida Richarda Ellisa, człowieka odpowiedzialnego także za część drugą. Niestety, widać tu pewien regres. Oczywiście, jest tu wszystko, co powinno się znaleźć w filmie należącym do tej serii - mamy więc wizję straszliwej katastrofy, paru przypadkowych szczęśliwców, którzy oszukali przeznaczenie, i najważniejsze - widowiskowe sceny śmierci, które od początku były wizytówką cyklu. Szkoda, że sama widowiskowość nie wystarczyła. Brak realizmu daje się w "czwórce" we znaki bardziej, niż w pozostałych częściach, przez co niektóre sceny wywołują nie dreszcz czy choćby niesmak, a uśmiech politowania.
Cały scenariusz jest mocno przekombinowany. Mam wrażenie, że twórcy za pomocą czwartej części kultowej serii chcieli widza jak najbardziej zaskoczyć i zszokować poprzez niesamowicie wymyślne i niekonwencjonalne sposoby uśmiercania bohaterów. Oczywiście, w żadnym filmie spod flagi "OP" realizm nie jest najmocniejszą stroną, tu jednak panowie odpowiedzialni za scenariusz- Jeffrey Reddick i Eric Bress- przeszli samych siebie. W większości sceny śmierci są tak nieprawdopodobne, że widz przeciera zdumione oczy przed ziejącym groteską ekranem. W poprzednich częściach cyklu przynajmniej pewne pozory zostały zachowane- bo faktycznie, choć mało to prawdopodobne, to jednak istnieje nikła szansa, że coś takiego mogłoby się zdarzyć... Tutaj tej ewentualności zabrakło.
Źródło własne |
Pamiętać jednak należy, że panowie Reddick i Bress mieli tu ograniczone pole do popisu- przynależność do serii zobowiązuje, kręgosłup filmu musiał więc zostać niezmieniony.
Mimo wszystko, piąta część jest (jak słyszałam) pod tym względem dużo bardziej udana od naszego dzisiejszego gościa, a więc temat nie został jeszcze wyeksploatowany do tego stopnia, by można było uznać tak rażące przekraczanie granic idiotyzmu za usprawiedliwione ;).
Inna sprawa, że do poprawienia smaku tego odgrzewanego kotleta dość niefortunnie dobrano przyprawy, przez co całość trudno przełknąć, głównie za sprawą sporej szczypty absurdu.
Przykłady? Proszę bardzo- mamy tu dziewczę, które z powodu utraty stopy wypluwa litry krwi. Mamy przyjemniaczka, który wraz z łańcuchem u nogi ulega zapłonowi w wyniku ciągnięcia po ulicy. Słowem- na brak ciekawych akcji nie można się skarżyć. Nic nie stoi natomiast na przeszkodzie, by psioczyć na ich obecność.
Źródło własne |
Skoro omówiliśmy już naszą największą bolączkę- scenariusz- pora skupić się na detalach.
Bardzo wyraźnie widać, jak duży nacisk położono na efektowne animacje wizji Nicka (które, swoją drogą, prezentują całkiem godny poziom), jednak zupełnie zaniechano jakichkolwiek starań na tej płaszczyźnie w każdym innym epizodzie. Bywały więc momenty, gdy podczas oglądania kolejnej topornej, niedorzecznej i byle jak skleconej sceny przeszywał mnie dreszcz... i to bynajmniej nie strachu.
Zmieniono też trochę zachowanie "głównego złego", czyli w tym przypadku po prostu przeznaczenia bohaterów, Śmierci. Podczas, gdy w poprzednich częściach co najwyżej delikatnie pomagała nieuważnym postaciom (tu odkręcimy nieco śrubkę, tam poluzujemy zawór itp.), tak tutaj nauczyła się już wchodzenia w bardziej zaawansowane interakcje- potrafi choćby przesunąć butelkę (bynajmniej nie pustą). Mimo, że Śmierć traci przez to część swego niezaprzeczalnego uroku, dalej jest uparta i niepowstrzymana. A przecież za to ją w "OP" uwielbiamy.
Rzeczą, która nie do końca pozytywnie mnie zaskoczyła, jest osobliwe preludium filmu, złożone z "rentgenowskich symulacji" śmierci ze starszych części cyklu (wybaczcie to kulawe sformułowanie, ale naprawdę nie wiem, jak inaczej to nazwać). Wydaje mi się, że jest to zabieg w założeniu estetyczny i będący w jakimś stopniu ukłonem w stronę poprzedniczek, a przy tym całkowicie zbędny. Co prawda, pojawia się dzięki niemu pewna ciągłość pomiędzy wstępem a zakończeniem "czwórki", a jednak wprowadza jakiś zgrzyt. Mi najbardziej kojarzył się z czołówką jakiegoś serialu (co nie jest takim znowu złym skojarzeniem- wszak chodzą już plotki o szóstej, a nawet siódmej części).
Źródło własne |
"Oszukać Przeznaczenie 4" jest filmem znacznie słabszym od poprzedniczek. Nie sposób jednym słowem określić, czego tu zabrakło, użyję więc oklepanego sformułowania- brak tu "tego czegoś", co sprawiało, że wcześniejsze odsłony serii oglądałem z przyjemnością. Na pewno jednak jest to jeden z lepszych obrazów, które znajdziecie na tej stronie, bo głupotki scenariusza i absurd widoczny niemal w każdej "mocniejszej" scenie to przecież nie najgorsze, co mógł nam zaoferować. Czy jednak taka rekomendacja wystarczy komuś oprócz najzagorzalszych fanów cyklu?
Oceny:
Fabuła: Raptor - 6, Nic śmiesznego - 2.5
Klimat: 5.5
Udźwiękowienie: 9
Gra aktorska: 7.5
Czarny charakter: 8.5
oj tam oj tam...
OdpowiedzUsuńczepiacie się...
Czego można się spodziewać po mielonym odgrzewanym już 4 raz na rodzinnym spędzie-bankiecie rodziny horro-holywood?
bo zacnej epopei i klasyki filmu z dreszczykiem na pewno nie... :)
odgrzany suchar w głębokim oleju po frytkach z Maca... zgadzam się w 100 proc. Pani Ukośna i Panie Prosty :)
Warewolf